fbpx

Poniedziałek

Koledzy aniołowie podpowiadają mi, żebym się tak nie chwalił wyjątkowością mojego podopiecznego, bo przecież wszystkie dzieci są wyjątkowe. A przecież Carlo był jak jego rówieśnicy – lubił się bawić, grać w piłkę, oglądać bajki, czytać… To oczywiście prawda, choć… nie do końca. Carlo pod jednym względem był absolutnie niezwykły. Chodzi mi oczywiście o jego kontakt z Panem Bogiem. Od początku czułem, że w tej kwestii nie będzie potrzebował mojej interwencji. Nie musiałem zachęcać go do modlitwy czy uczestnictwa we mszy świętej. Z opowieści koleżków wiem, że niektórzy aniołowie mają z dziećmi sporo kłopotów. Nie wygląda to może dokładnie tak jak w bajkach, gdy dobry duch zawisa nad głową bohatera i podpowiada mu dobre rzeczy do jednego ucha, podczas gdy nasz największy wróg szatan szepce coś do drugiego, no ale trudno zaprzeczyć, że jakąś tam walkę ze złymi duchami toczymy… (oczywiście nie zdradzę wam, jaką, bo to szczegóły naszych anielskich operacji specjalnych). Jedno mogę wam powiedzieć: my, aniołowie nie zajmujemy się gadaniem, tylko działaniem. Sprawiamy, że na modlitwę niespodziewanie znajduje się czas, albo że buty, których dziecko usilnie szuka przed wyjściem na mszę, nagle się odnajdują… Takie proste rzeczy, ale jakże skuteczne! Rozejrzyjcie się wokół siebie uważnie. Zapewniam was, że nieraz dostrzeżecie w swoim życiu takie drobne (lub całkiem duże) anielskie interwencje… Carlowi taka moja pomoc też czasem była potrzebna, szczególnie, gdy był bardzo mały. Szybko jednak sam nauczył się, jak organizować sobie czas na rozmowę z Panem Bogiem. Wstyd się przyznać, ale czasem rozmawiał z Nim częściej niż ja!

Wtorek

Pewnie wszyscy się teraz zastanawiają, jak kilkuletnie dziecko może rozmawiać z Bogiem. Jako początkujący anioł stróż też tego nie wiedziałem. Co prawda słyszałem w szkole dla aniołów stróżów, że dzieci modlą się najpiękniej same i że nie potrzebują do tego specjalnych modlitw czy formułek do nauczenia się na pamięć, no ale ziemska rzeczywistość trochę mnie zaskoczyła. Okazuje się, że wielu dorosłym wydaje się, że bez znajomości różnych specjalnych modlitw dziecko się nie pomodli. No, większej bzdury, mówię wam, nie słyszałem! Przecież Pan Jezus wyraźnie powiedział: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”. I zapewniam was, że nie ma tam żadnej gwiazdki i zapisanej małym druczkiem informacji: „pod warunkiem, że nauczą się na pamięć modlitwy takiej a takiej”). Mam w moim anielskim zeszycie zapisane inne zdanie, naszą naczelną anielską zasadę: „Po pierwsze nie przeszkadzać”! No więc nie przeszkadzałem… Oczywiście Carlo poznał różne modlitwy, także po polsku, bo nauczyła go ich jego polska niania. Używał ich, bo na przykład bardzo często odmawiał różaniec. To zresztą moja ulubiona modlitwa – jak mój podopieczny modli się na różańcu, ja mam właściwie wolne, bo opiekę nad nim przejmuje Matka Boża. (Właściwie, bo czasem muszę przypilnować, by mu nikt nie przeszkadzał). W każdym razie Carlo z modlitwą radził sobie znakomicie. O czym rozmawiał z Panem Bogiem? Tego wam nie powiem. My, aniołowie, mamy obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej. To znaczy tajemnicy anielskiej…

Środa

Doszły do mnie głosy, że nie podoba wam się ta moja anielska dyskrecja w różnych sprawach…  No dobrze, zdradzę wam jedną taką szczególną rozmowę Carla z Bogiem… Sam o niej często opowiadał, więc nie złamię żadnej tajemnicy. Otóż gdy Carlo miał cztery lata, przyśnił mu się zmarły dziadek i poprosił go, by Carlo się za niego pomodlił. Dziadek przypomniał wnukowi, że wiele dusz w czyśćcu, które czekają jeszcze na możliwość spotkania z Bogiem, potrzebuje modlitwy. Carlo przejął się tym bardzo i od tej pory szczególnie często w rozmowach z Bogiem przypominał Mu o zmarłych. Wspominał zmarłych z rodziny, spośród swoich znajomych czy sąsiadów, ale nie zapominał też o tych, za których nikt się nie modli. Aniołowie mieszkający w niebie informowali mnie nieraz o tym, jak bardzo tą modlitwą pomagał duszom czyśćcowym… Podobno wielu ludzi dotarło do bram nieba właśnie z biletem, który załatwił im Carlo swoją modlitwą. Nie wiem, czy to tylko anielskie plotki, ale myślę, że może być w nich ziarno prawdy. Sam widziałem, jak wielką moc miała modlitwa Carla już tu na ziemi. Tam, gdzie się pojawiał, panowały pokój i radość. Ludzie w jego obecności stawali się jakby… lepsi, weselsi, pogodniejsi… Po prostu szczęśliwsi.

Czwartek

Dziś w niebie wielka uroczystość poświęcona Matce Bożej. Z tej okazji wszystkie anioły zakładają paradne skrzydła, bo to w końcu święto naszej królowej. Bardzo ucieszyłem się więc, gdy usłyszałem, że podczas jednej z podróży do Pompejów Carlo zdecydował się powierzyć swoje życie Maryi. Zupełnie jak ja! Wielokrotnie potwierdzał ten swój wybór. Pompeje znane są z ruin starożytnego miasta, które zachowały się pod pyłami Wezuwiusza – wulkanu, który wybuchł w 79 roku. Ale nie tylko. To miejsce, w który znajduje się ważne dla Carla Sanktuarium. Carlo zafascynowany był wywodzącą się z tego miejsca nowenną pompejańską, a więc trwającą przez 54 dni modlitwą różańcową. Mówi się, że taka modlitwa jest bardzo skuteczna, choć niezwykle wymagająca. Kto by wytrzymał 54 dni codziennego odmawiania całego różańca? My, anioły, nie mamy z tym problemu, bo nam czas płynie inaczej, ale dzieci? Jakie dziecko poświęci godzinę dziennie na różaniec?

No tak, znacie już odpowiedź… Carlo poświęcał… Muszę wam jednak powiedzieć, że moi liczni koleżkowie aniołowie przybywali, żeby sprawdzić, czy nie koloryzuję. Kpili: „Sześciolatek odmawia cały różaniec? Nie ściemniaj, to niemożliwe!” (tu akurat mieli rację – my, aniołowie, nie potrafimy ściemniać – jesteśmy wszak duchami światłości). No ale mylili się w kwestii Carla. On naprawdę tak bardzo polubił różaniec, że modlił się nim codziennie. I miał tego wspaniałe efekty. Nieraz widziałem, jak udało mu się wymodlić czyjś powrót do zdrowia, rozwiązanie jakiegoś trudnego problemu, a nawet nawrócenie. Koledzy mi nie wierzyli, ale ostatnio, już po ogłoszeniu Carla błogosławionym, przyszli mnie przeprosić. To była dla nich niezła nauczka. No bo co to za anioły, które nie wierzą w niezwykłe zdolności dzieci?

Mam dla was małą podpowiedź… Jeśli chcecie zaskoczyć swojego anioła stróża i tak jak Carlo zacząć modlić się na różańcu (choćby jedną dziesiątką dziennie), możecie skorzystać z pomocy, jaką znajdziecie w książeczce: Różaniec z bł. Carlem Acutisem.

Piątek

Jak już mówiłem, przy Carlu moja anielska służba wcale nie była nudna. Złe duchy, widząc, jakiego wspaniałego mam podopiecznego, zaczęły nas coraz częściej odwiedzać. A to podsunęły Carlowi jakiś pomysł, by kopnąć kolegę w kostkę podczas meczu, a to zasugerowały mu, żeby zamiast modlitwy pograł sobie na konsoli… Czasem musiałem Carla wesprzeć, ale przeważnie świetnie sam radził sobie z tymi… (to słowo aż nie przechodzi przez moje anielskie gardło, ale muszę je powiedzieć na głos, żeby wszyscy wiedzieli, co to za gagatki). No więc Carlo znakomicie radził sobie z diabłami. Jeden z nich wpadł na pomysł, żeby mu wmówić, że gra na komputerze jest zła… Myślał, że w ten sposób Carlo, który od najmłodszych lat bardzo interesował się nowymi technologiami, uzna, że nie będzie sobie w ogóle zawracać głowy diabelskimi podszeptami. Zacznie korzystać z komputera bez opamiętania, nie szukając żadnej możliwości do czynienia dobra. No bo skoro komputery z gruntu są złe… Carlo był jednak mądrzejszy… Poradził się na modlitwie Pana Jezusa, co zrobić – grać, czy nie grać. Oczywiście nie wiemy, co tam usłyszał od naszego drogiego Przyjaciela, ale mogę przypuszczać, że jakąś bardzo mądrą radę. Duch Święty w końcu działa! Carlo zdecydował bowiem, że będzie grać na komputerze raz w tygodniu, a resztę czasu spędzanego z komputerem przeznaczy na robienie dobrych rzeczy… Gdybyście widzieli, jak się diabelstwo zdenerwowało! Myśleli, że dostali idealne narzędzie do czynienia zła. Okazało się jednak, że komputer to wspaniały wynalazek, którym można zrobić wiele dobra, i to na całym świecie.

Niestety złe duchy nie są takie zupełnie ograniczone i szybko sobie wykombinowały, że wobec tego będą do dziecięcych komputerów podrzucać różne złe, brzydkie i głupie rzeczy… No ale na szczęście Carlo wymyślił sposób, by sobie z tym wszystkim poradzić. Zapełnił swój komputer dobrem. Na zło po prostu nie było w nim miejsca!

Polecamy